Poranek

Święto pracy. To świętuję. W pracy. Wstałem o 05:00. Świergot ptaków. Puste ulice. Migające żółte światła na skrzyżowaniu. Senny cieć na parkingu. Ciepło. Odpalam autko i do pracowni. W radio poranna muzyka. Poranna, bo do słuchania. Nie tak jak zwykle. Komercje i komercja. Czy oni w tym radio uważają, że wszyscy płyną z prądem? Czasem dobrze jest pod prąd. Zresztą jak mi się znudzi to włączam Rolling Stones'ów. Tych z początku lat '60. Jeszcze z Brianem.On nadawał wtedy ten klimat, który umarł razem z nim.Potem to nie był już ten zespół. Albo Deep Purple. Niech żyją wiecznie! Mogę tego słuchać na okrągło.

Jest coś magicznego w moim porannym wstawaniu. Lubię to. Ta cisza. To planowanie sobie dnia. I to poczucie mijającego szybko dnia. Czy zdążę jeszcze zrobić to co planowałem? Czasem się udaje. Czasem wydaje mi się, że zmarnowałem dzień. Można zapytać. Dokąd tak pędzisz facet? Cholera. Nie wiem. Tak widocznie jestem zaprogramowany. Żeby robić swoje. A przy okazji i mieć coś z tego na “wodę do chleba”. Dziś muszę złożyć 15 aniołów i wyciąć sowy. Moje anioły: Cyryle, Agaty, Martyny, Reginy, Honoraty, Mieszko i inne. Podobają się. Tylko to ręczna praca i nie można tego zrobić naciśnięciem guziczka. Cyk i wyskakuje aniołek. Tak nie ma. Mam jeszcze zaplanowane uzupełnienie galerii w Warszawie. Trzeba tam wysłać paczkę z moimi aniołami. To przyniesie owoce, ale po kilku tygodniach. Bo płacą dziewczyny po sprzedaży. Zawsze mam miłą niespodziankę, gdy na konto dostaję przelew. A przy tym prośba o jeszcze i jeszcze...

I jak tu nie wstawać o poranku...?


0 komentarze:

Prześlij komentarz

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author