A jednak Go kochali...

Prawdę mając na ustach, a kłamstwo w kieszeni,
będąc zgodni ze stadem, z rozumem w konflikcie,
dzisiaj lekko pobledli i trochę stropieni,
jeśli chcecie coś zrobić, to przynajmniej milczcie !

Nie potrzeba łez waszych, komplementów spóźnionych.
Waszej czerni, powagi, szkoda słów, nie ma co,
dzisiaj chcemy zapomnieć wszystkie wasze androny,
wasze żarty i kpiny, wylewane przez szkło.

Bo pamięta poeta, zapamięta też naród
wasze jady sączone, bez ustanku dzień w dzień.
Bez szacunku dla funkcji, dla symbolu, sztandaru...
Karlejecie pętaki, rośnie zaś Jego cień !

Od Okęcia przez Centrum, tętnicami Warszawy.
Alejami, Miodową i Krakowskim Przedmieściem
jedzie kondukt żałobny, taki skromny choć krwawy.
A kraj czuje - prezydent znowu jest w swoim mieście.

Jego wielkość doceni lud w mądrości zbiorowej.
Nie potrzeba milczenia mącić fałszu mdłą nutą.
Na kolana, łajdaki, sypać popiół na głowę !
Dziś możecie Go uczcić tylko wstydu minutą !

Marcin Wolski 14 kwietnia 2010 r.

2 komentarze:

  1. Poniższy wiersz, będący parodią wiersza Marcina Wolskiego „A jednak go kochali” nie jest absolutnie kpiną ze śmierci prezydenta Kaczyńskiego, ani z jego osoby. Nie miałam takich intencji i jeżeli ktoś czuje się obrażony, szczerze przepraszam. Poniższy wiersz jest kpiną z agresywnej postawy wobec każdego, kto uważa inaczej (jaką niewątpliwie reprezentuje autor „A jednak go kochali”) oraz doszukiwaniu się na siłę, wbrew nakazom rozsądku i obiektywizmu, wielkości tam, gdzie jej po prostu nie było.
    P.S. Wiersz należy czytać razem z utworem Wolskiego tak, aby dostrzec, które słowa zostały zastąpione innymi.

    Marcin Mlosky A JEDNAK SIĘ KOCHALI!!! ( W KLOZECIE)
    NA BEATYFIKACJĘ I KANONIZACJĘ PREZYDENTA KACZYŃSKIEGO


    KIEŁBASĘ MAJĄC W USTACH I MUSZTARDĘ W KIESZENI,
    BĘDĄC ZGODNIE ZE STANDARDEM Z KOCHANKĄ W KLOZECIE,
    DZISIAJ LEKKO ZSINIALI I TROCHĘ PODNIECENI,
    JEŚLI CHCECIE COŚ ZROBIĆ, TO PRZYNAJMNIEJ NIE SAPCIE!

    NIE POTRZEBA WESZ WASZYCH ANI UBRAŃ PRZEPOCONYCH.
    WASZYCH MOHERÓW, STANIKÓW, „PTASZEK OPADŁ” NIE MA GO,
    DZISIAJ CHCEMY ZAPOMNIEĆ OBYDWA TWOJE BALONY
    WASZE MLASKI I JĘKI SŁYSZANE PRZEZ BETON.

    BO PAMIĘTA KLECHA, ZAPAMIĘTA TEN SMRÓD,
    WASZE WSADY MĘCZONE BEZ USTANKU NOC W NOC,
    BEZ EKWIPUNKUDO ZABAW, DO ORALU, POŻARU...
    KARLEJĄ WASZE PĘDRAKI, ROŚNIE ZAŚ MOJEGO MOC!

    OD OKĘCIA PRZEZ CENTRUM, TĘTNICAMI WARSZAWY,
    ALEJAMI MIODOWĄ I KRAKOWSKIM PRZEDMIEŚCIEM
    JEDZIE WÓZ OD „CHIŃCZYKA”, JAK PENIS- SKROMNY CHOĆ RZWAWY,
    A ONA CZUJE – KOCHANEK ZAMÓWIŁ JEJ KACZKĘ W CIEŚCIE.

    MOJEGO WIELKOŚĆ DOCENIĄ PANIE W SPOSTRZEGAWCZOŚCI ZBIOROWEJ
    NIE POTRZEBA MIERZENIA MĄCIĆ CIASNĄ, MDŁĄ PUPĄ,
    NA KOLANA KONKURENCI, MACIE KRÓTSZE O POŁOWĘ!
    DZIŚ MOŻECIE GO CZCIĆ OBIADEM Z KACZĄ ZUPĄ!
    Marcin Mlosky

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest obrzydliwe. Dokładnie pasuje do retoryki PO. A mnie tym bardziej sadowi po stronie prawdy. Zwłaszcza, że autor komentarza anonimowy.

    OdpowiedzUsuń

 

Flickr Photostream

Twitter Updates

Meet The Author